საქართველო Gruzja SPRAWOZDANIE Z WYJAZDU SITLiD 08 – 17.06.2018R

Gruzja, kraj położony na skraju Europy i Azji, będący połączeniem piękna natury i dawnej tradycji, stał się celem wyjazdu grupy gdańskich podróżników zrzeszonych w SITLiD.

Spotkanie całego grona uczestników, w autobusie wiozącym na lotnisko Okęcie, zapoczątkowało naszą podróż. Z powodu zatoru na autostradzie z godzinnym opóźnieniem dotarliśmy na lotnisko, gdzie oczekiwał na nas Bartek Krzysztan, przedstawiciel biura Barnets.pl – organizatora wyprawy. Bartek przekazał garść niezbędnych informacji i mogliśmy wsiadać na nocny lot do Tibilisi. Przelot trwał około 3,5 godziny. Ze względu na późną porę szybko udaliśmy się do miejsca zakwaterowania, do hotelu w centrum stolicy Gruzji.

Sobotnie śniadanie spożyliśmy na tarasie z widokiem na miasto i starożytną twierdzę Narikala. Ten dzień poświęciliśmy na zwiedzanie stolicy Gruzji – Tibilisi. Bartek, nasz opiekun, okazał się skarbnicą wiedzy o tym pięknym kraju. Pierwsze kroki skierowaliśmy do świątyni Matechi. Została ona zbudowana w XIII wieku za panowania króla Dymitra II, nad skalistym urwiskiem wznoszącym się nad rzeką Kurą.

 Świątynia Matechi (Fot. M. Zeman)

Przemieszczając się po mieście korzystaliśmy z metra. W Tibilisi można podziwiać urocze zakamarki, zabytkowe budowle oraz nowe inwestycje. Twierdza Narikala, której początki sięgają IV w., góruje nad miastem, a tuż obok nowoczesny szklany dom jednego z tzw. gruzińskich oligarchów. Chwile wytchnienia od upału, znajdujemy w lokalach, gdzie można skosztować tradycyjnego gruzińskiego jedzenia oraz  wina. Wielkim zaskoczeniem było dla nas miejsce, które pokazał nam Bartek – przepiękny wodospad w centrum miasta – Tibilisi.

Powtórną atrakcją był wjazd kolejką linową na szczyt górujący nad miastem – święta góra Mtacminda. Schodząc podziwialiśmy panoramę miasta. Pierwszą gruzińską kolację zjedliśmy w klimatycznej restauracji. Mieliśmy okazje spróbować pysznych potraw: puri – płaski chleb podobny do naszego ciasta drożdżowego, chaczapuri, lobiani i przede wszystkim  – chinkali. Chinkali są to misternie lepione gruzińskie pierożki w formie sakiewek. Są charakterystyczne nie tylko ze względu na kształt –  w ich wnętrzu kryje się oprócz mięsa (zazwyczaj wołowo-baraniego) także esencjonalny rosół, który od razu trzeba wypić po nadgryzieniu pierożka. Mięso przyprawiane jest dużą ilością świeżej kolendry. Wegetarianie także mogą cieszyć się smakiem chinkali – dostępne są wersje z pieczarkami, z ziemniakami oraz z serem – w nich oczywiście nie znajdziemy rosołu. Nie obyło się też bez wspaniałego gruzińskiego wina. Wieczorny powrót do hotelu urozmaicił nam zespół grający tradycyjne melodie gruzińskie oraz klasyczne rockowe utwory Pink Floyd, Deep Purple.

  Wodospad (Fot. K. Kromer)

 

 

 

 

Wypoczęci, po niedzielnym śniadaniu, ruszyliśmy autobusem na Gruzińską Drogę Wojenną w kierunku górskiego regionu Chewi. Pod tym złowrogim określeniem kryje się malownicza trasa biegnąca w poprzek Wielkiego Kaukazu. Obfituje ona we wspaniałe widoki, jak i zabytki gruzińskiej cywilizacji. Minęliśmy przełęcz Krzyżową (2379 mnpm) i udaliśmy się na spacer do wodospadu Gweleti.

Droga wojenna, zakryta konstrukcja niweluje szkody powodowane przez lawiny (Fot. M. Zeman)

Punkt widokowy (Fot. K. Kromer)

Wodospad Gweleti (Fot. K. Kromer)

Kolejnym miejscem gdzie dotarliśmy jest cerkiew Cminda Sameba, położona na wysokości 2170 mnpm. Miejsce to nazywane jest bramą dla wszystkich chcących zdobyć wspaniały szczyt Kazbek (5033 mpnp).

Cerkiew Cminda Sameba (Fot. K. Kromer)

Kazbek – 5033 mnpm (Fot. K. Kromer)

W poniedziałek wsiedliśmy do specyficznych dla tego kraju samochodów – Mitsubishi Delica. Właściwości jezdne pojazdów oczarowały nas w kolejnych dniach wyprawy. Tego dnia ruszyliśmy do tajemniczej krainy zwanej Tuszetią. Wcześniej jednak odwiedziliśmy polski symbol na gruzińskiej ziemi – pomnik Lecha Kaczyńskiego w Tibilisi.

Pomnik Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Tibilisi (Fot. M. Zeman)

Po drodze zatrzymaliśmy się w mieście Telavi, gdzie na stylowym targu robimy zakupy. Można tu kupić smaczne czurczchele – nazwane przez Bartka gruzińskimi snickersami. Te słodycze występują w różnej kolorystyce, od jasnego brązu, przez czerwień, aż do fioletu. Są to najpopularniejsze gruzińskie łakocie, winogronowo-orzechowe tradycyjne kaukaskie desery.

Przed nami zdawałoby się niedługi odcinek drogi – ok 70 km, jednak pokonanie go zajęło nam aż 6 godzin. Widoki, które się rozpościerały są nie do opisania. Zdjęcia tylko w niewielkim ułamku oddają piękno otaczającej przyrody.

Droga do Tuszeti (Fot. K. Kromer)

Droga do Tuszeti (Fot. K. Kromer)

Droga do Tuszeti, przełęcz Abano, ok 2900 mnpm (Fot. K. Kromer)

Droga do Tuszeti (Fot. K. Kromer)

Zachwyceni widokami dotarliśmy do celu naszej wędrówki – Omalo. Ze względu na położenie górskiego Omalo (na północnych stokach Wielkiego Kaukazu) i brak dobrze utrzymanych dróg, przez większą część roku miejscowość jest w dużej mierze odizolowana od reszty Gruzji. Hotel, w którym zostajemy zakwaterowani, nosi nazwę Tsasne, tak jak pobliskie święte miejsce. W Tuszeti do dnia dzisiejszego żywe są tradycje, w których płynnie przeplatają się wierzenia pogańskie i chrześcijańskie. Jednym z elementów tuszeckich zwyczajów jest ścisły podział ról mężczyzn i kobiet. Tylko mężczyźni mają prawo do odprawiania rytuałów, natomiast kobieta jako osoba nieczysta nie ma prawa wstępu do świętych miejsc – zagajników, pagórków, ołtarzy, a nawet okolicy cerkwi (np. przy monastyrze w Shenako i w Dartlo). Tradycyjne wielkie uczty na wsi również odbywają się przy podziale, gdzie przy jednym stole siedzą mężczyźni wznoszący toasty, a przy innym kobiety. Z tym, że mężczyźni mogą podejść do stołu kobiet, a podejście kobiety do stołu mężczyzn jest całkowicie zabronione. Każdy uczestnik uczty ma z góry określone miejsce a sama uczta odbywa się wg określonego scenariusza. Nieodzowną częścią są rytuały, gdzie mieszane są pogańskie i chrześcijańskie elementy. Składana jest krwawa ofiara ze zwierząt, wywieszane są sztandary, odprawiane modły. Zajmują się tym wyłącznie mężczyźni, a kobiety w tym czasie przygotowują posiłki.

Hotel Tsasne (Fot. K. Kromer)

Kuchnia hotelu Tsasne (Fot. K. Kromer)

Tuszetia – Omalo (Fot. K. Kromer)

Charakterystycznymi budowlami dla Tuszeti są kamienne wieże. Podziwialiśmy je z bliska kolejnego dnia, we wtorek. Dotarliśmy również do zamieszkanej miejscowości położonej najwyżej w Europie: Bochorna 2345 m npm. Odwiedziliśmy także odrestaurowaną  miejscowość Dartlo, nadal zamieszkaną przez pasterzy. Dartlo jest małą wioską, która tak jak Omalo, szczyci się mieszkalnymi basztami z okresu średniowiecza. W samej wiosce oraz w jej okolicach można podziwiać zabytkowe wieże, które służyły tuszeckim góralom za mieszkanie i zarazem obronny bastion.

Droga do Dartlo (Fot. K. Kromer)

Podczas naszego pobytu w Tuszeti dopisało nam szczęście, ponieważ dołączyła do nas Magda Konik, osoba, która jest specjalistką w sprawach Tuszeti. Magda otrzymała nagrodę KOLOSA za rok 2017, w kategorii Podróż, za dokumentację życia pasterskiego w Tuszetii. Dzięki Bartkowi i Magdzie poznaliśmy wiele ciekawych informacji o zwykłym życiu mieszkańców tego przepięknego regionu.

Kamienne wieże (Fot. M. Zeman)

Droga do Dartlo (Fot. K. Kromer)

Dartlo (Fot. M. Zeman)

Dartlo (Fot. M. Zeman)

Rejon Tuszeti objęty jest ochroną, całość stanowi Park Narodowy. Dodatkowo na terenie parku wydzielono rezerwaty ścisłe i strefy specjalnej ochrony. W środę odwiedziliśmy siedzibę parku tzw. „Historia center”, która jest jednocześnie siedzibą strażników „Rangersów”. „Rangersi” pracują tylko w sezonie letnim, ale za to przez 7 dni w tygodniu – bez urlopów. Zimą, ze względu na niesprzyjające warunki atmosferyczne i brak dojazdu, są od delegowani  do innych zajęć, poza Tuszetią.

Przed siedzibą Parku Narodowego (Fot. K. Kromer)

Park narodowy Tuszetii. Kolor zielony – teren Parku Narodowego, kolor żółty – strefy specjalnej ochrony, kolor czerwony – rezerwaty ścisłe (Fot. K. Kromer)

Z Tuszeti wyjechaliśmy jedyną drogą nazywaną Drogą śmierci. Po drodze mijaliśmy licznych pasterzy pędzących swoje bydło na pastwiska w górach.

Tuszecki pasterz bydła (Fot. W. Witkowski)

Mitsubishi Delica (Fot. K. Kromer)

Tego dnia obiad przygotowaliśmy wspólnie z naszymi gruzińskimi przyjaciółmi, nad brzegiem rzeki. Daniem głównym był szaszłyk z baraniny w towarzystwie świeżych warzyw. Naszym zadaniem było nazbieranie opału, natomiast Gruzini zajęli się pieczeniem mięsa. Posiłek był wspaniały.

Wspólne przygotowywanie posiłku (Fot. K. Kromer)

Wieczorem zakwaterowaliśmy się w hotelu, który jest zlokalizowany na terenie winnicy. Na miejscu mogliśmy poznać historię produkcji tradycyjnego wina gruzińskiego. Podstawą produkcji jest qvevri – gliniane amfory, które są zakopywane w ziemi. Wino dojrzewa w nich przez około 6 miesięcy. Następnie jest ściągane do butelek. Z moszczu winogronowego destyluje się czaczę, wysoko procentowy alkohol. Zwykle występuje w czystej postaci, niedawnym trendem jest dojrzewanie w beczkach, są też wersje doprawiane ziołowymi nalewami.

Winnica – widok z okna hotelu (Fot. K. Kromer)

Qvevri do produkcji tradycyjnego wina (Fot. M. Zeman)

Wieczór urozmaicił nam występ tradycyjnego zespołu z pobliskiego Wąwozu Pankisi, wykonującego tradycyjne pieśni i tańce czeczeńskie oraz gruzińskie.

Zespół z Wąwozu Pankisi (Fot. K. Kromer)

Czwartek, zgodnie z planem, poświęciliśmy na poznawanie kultury gruzińskiej. Odwiedziliśmy wspaniałe monastyry m.in. Alwerdi z najwyższą średniowieczną cerkwią Gruzji. Nas jednak najbardziej zainteresowało drzewo rosnące przed cerkwią:

Alwerdi (Fot. K. Kromer)

Odwiedziliśmy również Monastyr Ikalto – religijne centrum kraju z czasów rządów króla Dawida Budowniczego. Kompleks położony jest niedaleko miasta Telawi w regionie Kachetia we wschodniej Gruzji. Ikalto było znane ze swojej szkoły filozofii. Podobno studiował na niej Shota Rustaveli, XII-wieczny gruziński poeta. Jest on autorem gruzińskiej epopei narodowej „Rycerza w tygrysiej skórze”. Akademię zburzyli Persowie na początku XVII w.

Kolejnym  miejscem, które odwiedziliśmy jest Gremi, jeden z najważniejszych zabytków architektury gruzińskiej, dawna stolica królestwa Kachetii, założona przez króla Lewana. Miasto istniało jedynie 150 lat. W 1616 rozgrabione i zniszczone przez pułk Szacha Abbasa I, nigdy nie odzyskało dawnej świetności. W połowie XVIIw królowie Kachetii przenieśli stolice do pobliskiego Telawi.

Twierdza Gremi (Fot. M. Zeman)

Po części przeznaczonej dla ducha przyszedł czas na coś dla ciała. Po krótkiej przejażdżce dotarliśmy do Kwareli, gdzie zwiedzaliśmy fabrykę wina Kindzmaruli. Oczywiście nie obyło się bez degustacji wina.

Piwnice korporacji Kindzamruli (Fot. K. Kromer)

Kolejnym miejscem, gdzie mogliśmy poznać tajniki produkcji wina była Khareba. Miejsce to słynie z najdłuższych piwnicznych tuneli, sięgających kilka kilometrów długości.

Korytarze z winem – Khareba (Fot. K. Kromer)

Wieczorem dotarliśmy do miejscowości Lagodechi, gdzie spędziliśmy kolejną noc.

Piątek poświęciliśmy na zgłębianie osobliwości Parku Narodowego Lagodechi. Historia parku sięga 1912 r, gdy z inicjatywy Polaka, Ludwika Młokosiewicza zostaje objęta ochroną ta część Gruzji. Park powstał żeby chronić występujące tylko w nim gatunki roślin. Jest najstarszym obszarem chronionym w Gruzji. Jest miejscem niezwykle malowniczym porośniętym lasami grabowymi i bukowymi. Mnóstwo w nim strumieni, starych lasów przypominających dżungle, wodospadów i polodowcowych jezior. Największym jeziorem jest położone na wysokości 2900 Jezioro Grdzeli przez środek którego przebiega granica z Dagestanem.

Siedziba Parku Narodowego Lagodechi (Fot. K. Kromer)

Wodospad w Parku Lagodechi (Fot. K. Kromer)

Naszym celem był spacer do tzw. Dużego wodospadu. Niestety, nasze plany zostały pokrzyżowane przez obfite opady, które spowodowały zerwanie mostów. Udało się nam jednak przejść inną trasą, gdzie mogliśmy oglądać ciekawe pod względem przyrodniczym fragmenty parku. Celem naszej wędrówki był wodospad „Black grouse waterfall”. Wieczorem dotarliśmy do miasteczka Signagi, górującego na przepiękną Doliną Alzani.

Ostatni dzień (sobotę) rozpoczęliśmy od zwiedzania miasteczka Signagi. Po krótkim spacerze udajemy się do klasztoru Bodbe.

Żeński klasztor Bodbe (Fot. K. Kromer)

Po zwiedzaniu monastyru udaliśmy się w okolice Udabno. Widoki odmienne od tych w Tuszeti, ale również zachwycające. Step rozciągający się poza horyzont pozostawia niesamowite wrażenia.

Okolice Udabno (Fot. K. Kromer)

Niestety, po drodze żegnamy się z naszym opiekunem – Bartkiem. Obiecujemy sobie, że na pewno się zobaczymy, tym razem w Polsce, na gościnnym Pomorzu. Opiekę nad grupą przejmuje Wojtek, nasz rodak od kilku lat mieszkający w Gruzji. Zatrzymaliśmy się w przydrożnej restauracji, gdzie spożywamy posiłek. Okazało się, że Polacy są tu częstymi gośćmi, ponieważ właściciele to nasi rodacy.

Bar Oasis prowadzony przez Polaków (Fot. K. Kromer)

Po krótkiej przerwie ruszyliśmy na granice z Azerbejdżanem. Celem naszej podróży był wykuty w skale klasztor Dawid Garedża – kompleks monastyrów Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego, położonych w Kachetii we wschodniej Gruzji, na stokach góry Garedża. Budowle ulokowane są w niepowtarzalnej scenerii czerwonych skał i półpustyń.

Okolice monastyru Dawid Garedża (Fot. M. Zeman)

Mieszkaniec” półpustyń (Fot. K. Kromer)

Granica Gruzji z Azerbejdżanem (Fot. K. Kromer)

Monastyr Dawid Garedża (Fot. K. Kromer)

Monastyr był naszym ostatnim miejscem, które zwiedzaliśmy w Gruzji. Po powrocie do Udabno, zjedliśmy po raz ostatni kolację z specjałami Gruzińskiej kuchni.

Około północy ruszyliśmy do Tibilisi na lotnisko im Shota Rustaveli.

Lotnisko im. Shota Rustaveli w Tibilisi (Fot. K. Kromer)

PS.

Podczas podróży spotkały nas drobne przygody na drodze. Pierwszego dnia z powodu korków na autostradzie A2 mieliśmy godzinne spóźnienie. Niewiele brakowało a spóźnilibyśmy się na samolot. W niedzielę, na drodze do Tibilisi, zatrzymał nas protest ekologów. Przymusowy postój trwał kilka godzin. W trakcie powrotu do domu, awarii uległ nasz autobus i trzeba było uruchomić go wspólnymi siłami.

Fot. K. Kromer

Jednakże dzięki wspaniałej atmosferze, która panowała od pierwszego dnia, takie błahostki nie popsuły nam humorów.

Tekst: Kol. Kordian Kromer

Zdjęcia: Kol. K. Kromer, Kol. M. Zeman, Kol. W. Witkowski